sobota, 23 maja 2009




No dobrze. Tak wiem. Moja wina, ale naprawde jakoś ostatnio nie myślałem o tym wcale. Ostatnio "karma" dała mi znaki, że powinienem już coś w końcu napisać. Aniu i Bartku dziękuję za wasz świadomy bądź nieświadomy doping :)

Dziś w domu dzień wesołej żałoby. Ja z zapaleniem gardła staram się nie nadwyrężać aparatu mowy, Aniołek też coś kaszlący, choć jako przedstawiciel silniejszej płci stara się okazywać swoją słabość w stopniu minimalnym. Acha. No i ten kubek. Ostatni w domu kubek z uchem, postanowił popełnić samobójstwo razem ze swoim kochankiem, białym w żółte kwiatki. Talerzem - też ostatnim z rodzaju. Nasz dom jak najbardziej tolerancyjny rzecz jasna. Puścili się w otchłań z blatu kuchennego by po ultra krótkim locie rozbić się efektownie na panelach kuchni (kubkowi odpadła połowa denka). Tak naprawdę o ile talerz darzyłem sympatią, tak kubek z gazety wyborczej... średniej urody. Jego charakteru mogę się jedynie domyślać, z drugiej strony talerz znałem już od wielu lat i niejedno z nim przeżyłem. I tak to.


1 komentarz:

Yogaman pisze...

U mnie też "katastrofa/afera kubkowa" w natarciu. W kuchni urwała się cała półka, na której suszyły się wszystkie dostępne w domu kubki. Teraz mamy rodzinę w wydaniu PRL - jedyne co nam ostało to szklanki z metalowymi i plastikowymi koszyczkami. Łączę się w bólu.

Pozdrawiam

http://yogamanpiotr40.blogspot.com/

 
blogi