
Ponieważ pogoda dziś była boska, choć trochę zimno, zafundowałem sobie sześcio godzinny spacer. Wiem, wiem. Bressona ze mnie nie będzie ale co tam.
Bolą trochę nogi, ale przynajmniej znów poukładałem sobie puzzle, z tych wszystkich różnych kawałków miasta, w których znajdywałem się przypadkiem.
No i to lubię chyba mimo wszystko najbardziej, bo od czterech dni siedzę sobie tutaj na takiej właśnie ławce... troszkę ;) No. A tak w ogóle, to napiłbym się wiśniówki.
piątek, 12 grudnia 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
3 komentarze:
czesc,
calkiem fajnie tu u Ciebie, pozdrawiam,
grazyna ze szczecina.
Ej bedzie z Ciebie Breson
Beata z Warszawy
eeee. wole byc chyba jakims Meiselem alboco... :)
Kamil z to tu, to tam.
Prześlij komentarz