sobota, 27 września 2008



No no no. Jak tak dalej pójdzie to zacznę pisać codziennie ;) No więc spotkałem dziś tego samotnego misia. Nie chcę się tutaj jakoś nad sobą użalać, ale jakoś tak mi się go żal zrobiło i tak się zastanowiłem nad tym, że wracam właśnie z pracy do domu... a tam co... pranie rozwieszone suszy się już trzeci dzień, zegar tyka, brzęczy lodówka, głosy z sąsiednich mieszkań, różne "postuki" bloku... I co... Nie mam dziś siły się z nikim spotykać... w sumie, to nawet siła nie jest tu sprawcą... tylko czas. Mam jeszcze kilka dni w Warszawie, które będą BARDZO intensywne. To ostatnie 3 i pół dnia a potem znikam stąd na dwa miesiące. Noooo... ten miś to trochę przesada, żeby tak do mnie porównywać dosłownie, ale siedział tam biedny to mu chociaż fotę strzeliłem... Powcyrenacy zarzuciwszy galaretę na ramiona...


Brak komentarzy:

 
blogi